Destruction Derby można uznać za jedną z pierwszych sensownych odpowiedzi rynku gier na pytanie "Ale co tygrysy lubią najbardziej?". Pochodząca z 1996 roku produkcja Reflections Interactive łączy w sobie tak ekstremalnie rozrywkowe elementy jak prędkość, destrukcja i rywalizacja. Mieszanka wybuchowa.
To nie były standardowe wyścigi. Zamiast mknąć przez trasę jak najpłynniej i bezkolizyjnie, gracz stawał przed odmiennymi wytycznymi: im bardziej kolizyjnie, tym lepiej! Na kurs prawa jazdy to się nie nadaje, ale jako zasada rządząca grą sprawdziło się wyśmienicie.
W Destruction Derby dostaliśmy do dyspozycji zaledwie trzy samochody, odpowiadające stopniom zaawansowania kierowcy (rookie, amateur, pro). Jednak szokująco precyzyjny jak na tamte czasy model uszkodzeń rekompensował ubogi wybór. Samochód mogliśmy tłuc na wszelkie możliwe sposoby i znajdowało to odzwierciedlenie nie tylko w jego zachowaniu, ale też w wyglądzie. Stąd do mety zazwyczaj dojeżdżało się czymś przypominającym dziadowski wózek do zbierania złomu.
Twórcy udostępnili graczom kilka trybów rozgrywki. O Time Trialu wspomnę tylko z konieczności. Nikt go nie lubił i nie szanował, bo było to zwykłe, nudne jeżdżenie na czas. Prawdziwa zabawa zaczynała się dopiero tam, gdzie na torze mogliśmy łupać w inne pojazdy (i być łupanymi). Przy czym trzeba było nieco pohamować swe żądze, jeśli chciało się dojechać do mety. Kompletne zezłomowanie pojazdu nie było wcale tak trudnym zadaniem.
Zwieńczeniem zmagań była ogólna rzeźnia na planszy zwanej The Bowl. Był to okrągły plac, na którym już nikt nie udawał, że chodzi o wyścigi. Nie było tam ani startu, ani mety. Kilkanaście pojazdów ruszało na dźwięk sygnału i zderzało się w fantastycznym karambolu. Po tej chaotycznej demolce nadchodził radosny czas ścigania niedobitków, z uwagą mocno skierowaną na unikanie innych psychicznych kierowców próbujących wjechać w bok naszego pojazdu. Jeśli udało nam się przetrwać wszystkich rywali – wygrywaliśmy. Nie było to zbyt łatwe. Nawet na poziomie amateur przetrwanie The Bowl było nie lada osiągnięciem.
Destruction Derby niewątpliwie stworzyło nową jakość i wytyczyło świeże trakty dla gier samochodowych. Była to produkcja, która z jednej strony mogła przyciągnąć miłośników rajdów, a z drugiej – miała potencjał do zainteresowania kogoś, kto za ściganiem się nie przepada. Bardzo ciekawy i udany miks, który przeszedł do klasyki.
|